Antko to cała mama. Z wyglądu nie do końca, ale charakterem dorównuje mi jak nikt. Na co dzień jest kochany, ale swoje za uszami ma. Ma bardzo dobre serduszko, ale też potrafi postawić sobie i innym granicę której za skarby nikt nie przeskoczy. Jest uparty, ale potrafi przyznać się do błędu. Potrafi przeprosić i wie kiedy o te przeprosiny musi walczyć. Mamy tyle wad co zalet, mamy ciężki charaktery ale staramy się swoje wady przekształcać w zalety i szukać pozytywnych stron we wszystkim.
Najgorszą wadą, którą chcemy (i nam się uda – zobaczysz!) przekształcić w zaletę jest słomiany zapał. Nie ma takiej czynności na świecie która by nas pochłonęła w 100% od początku do końca. Najczęściej pracujemy na 130 procent na starcie po czym spada to do 70% – staramy się ale nie wywiera to na nas większej presji. Tracimy motywację gdy nie widać efektów. Jeden mały impuls i znów siła w nas się zbiera.
Miewamy pasję, ale się nią nudzimy.
Antoniusz miał już milion zajęć które chciał wykonywać. Zawsze kończyły się niepowodzeniem i po prostu rezygnowaliśmy. Nie dlatego że mu nie szło, mi się kasa kończyła czy Bóg wie co jeszcze. On tracił motywację i po 2/3 max 5 zajęciach już się tam nie pojawiliśmy. Nie umiałam go zmotywować do pracy, bo doskonale wiem że mnie też ciężko namówić do czegoś co mi nie pasuje. Wyjątkiem była siatkówka i gdyby nie ciąża, nadal bym pewnie sobie grała – ale wyszłam z „obiegu” i skoczyły się chęci by wrócić. To samo jest z blogiem – od 2 tygodni piszę do Ciebie 5 razy w tygodniu, ale był czas że post pojawiał się raz na 3 czy 4 miesiące. Teraz dostałam kopa – bo pojawia się kasa. Jestem nagradzana za efekty mojej pracy. Bloguje od prawie 7 lat a teraz dopiero czuję, że to jest to co chcę robić!
Jak go zachęciłam tym razem?
Nie zachęciłam! Serio. Chodziliśmy na wszystko co chciał. Płaciłam za cały miesiąc, a byliśmy na jednych zajęciach – trudno. Aż nie trafiliśmy na zajęcia z piłki nożnej. Chodzimy tu MIESIĄC co jest absolutnym rekordem i nie zapowiada się by ta miłość miała się skończyć szybko. Drogi sport, nie powiem. Zakupy w Decathlonie zjadły sporą gotówkę – ale dziecko musi mieć pasję, dla pasji jestem w stanie wydać sporo. Bardzo zależało mi na tym, by zaszczepić w dzieciach jakąś miłość – najlepiej do sportu by łączyć przyjemne rzeczy ze zdrowiem. Po szkole zamiast chodzić bez sensu po mieście, kombinować i robić głupie rzeczy – niech oddaje się pasji. Może to właśnie ta piłka nożna? Warto szukać, bo na 100% coś dziecku będzie pasowało.
A Ty i Twoje dziecko macie coś takiego? Podziel się ze mną swoją pasją!
3 komentarze
Moja Gadzina uwielbia muzykę, więc póki co kupuję mu zabawki z tym związane. Jak troszkę podrośnie to pewnie będzie chodzić na jakieś zajęcia. No i na piłkę nożną, już teraz ma niezły wykop. Generalnie jak widzę, że coś go kręci, to szukam mu jakiś gadżetów w tym kierunku.
ojj ma wykop ma 🙂
Zazwyczaj właśnie od najmłodszych lat chłopaki zaczynają interesować się piłką nożną, u nas przerabialiśmy to już kilka razy. Ale to fajna pasja, dlatego wspierałam to od samego początku. A jak się dziecko później cieszy z pierwszej piłki albo stroju ulubionego zawodnika!