Śledź nas na:
Blog - archiwum

Wszystkie ślubne obowiązki narzeczonych – o czym musisz pamiętać, biorąc ślub konkordatowy cz. I

6 sierpnia 2018

Pamiętam dzień, w którym Dani tak jakby poprosił mnie o rękę. Piszę tak jakby, bo nie było u nas typowych zaręczyn – nie mam też pierścionka. Po prostu wrócił z zakupów i oznajmił mi że bierzemy ślub. Dla mnie bajka i już kolejnego dnia zaczynaliśmy przygotowania. Po drodze powiedzieliśmy tylko o tym naszym rodzicom, resztę utrzymując w tajemnicy. Od początku wiedzieliśmy czego chcemy, na jakich zasadach i z jakim skutkiem. Nie bierzemy żadnej pomocy finansowej od rodziców, był to nasz świadomy wybór. Skoro to nasza impreza, to płacimy za nią sami. Nikt nam nie mówi co mamy robić, jaki garnitur kupić, jakie buty wybrać, zero zdania o sali, kwiatach czy innych ważnych i mniej ważnych kwestiach. Od początku do końca jest to nasz dzień, zorganizowany przez nas – dla nas. 

Pierwsze kłody pod nogi zaczęły nam spadać na początku..

Pamiętam że wybór sali był dla nas trudny. Jeden właściciel miał problem z tym że chcemy mieć na weselu dzieci, inni wołali za dużo – za nic. Jeszcze inna sala była tak brzydka że nie mogłam na nią patrzeć a co dopiero spędzić w niej ten piękny wieczór, chociaż na zdjęciach wyglądała fajnie. Do miejsca z którym podpisaliśmy umowę trafiliśmy trochę przez przypadek. Jechała tam z nami moja mama, która po prostu była jej ciekawa. Nie była do niej totalnie przekonana, bo na zdjęciach faktycznie nie zapowiadało się fajnie. Jednak gdy tylko weszła powiedziała nam.. „to jest to, ta jest piękna”. Poczułam dokładnie to samo. Także przyszłe panny młode – to się czuje. Sala weselna musi mieć to coś, coś co Ciebie do niej przyciąga.

Gdy już mieliśmy sale, poszliśmy do księdza. Baliśmy się o termin, ale byliśmy zdecydowani na sale i w grę wchodziła inna parafia która tego dnia byłaby w stanie udzielić nam ślubu. Tu na szczęście nie było problemów.. grafik tego dnia w kalendarzu świecił pustkami, nie dość że mieliśmy termin to jeszcze pełną dowolność w wyborze godziny naszego wielkiego dnia. Ba! nadal nie ma tego dnia zapisanej żadnej pary a zostały lekko ponad dwa miesiące. Padło na 16:00!

Gdy już był termin w kościele szukałam fotografa i kamerzysty – nikt mi się nie podobał. Serio. W każdym coś mi nie pasowało – a jak już było fajnie, cena była jeszcze fajniejsza. Chciałam by foto i kamera były oddzielnie, by było profesjonalnie. Zdjęcia, film, wspominania i maż to jedyne co nam z tego dnia pozostanie. Pamięć bywa ulotna, dlatego chce mieć piękne ujęcia zapamiętane na papierze i dysku. Był moment że chciałam już podpisać umowę z pierwszym lepszym człowiekiem mającym wolny termin, ale w porę zadziałała poczta pantoflowa. Coś co dla mnie na początku było nie do przyjęcia będzie na naszym ślubie. Duet – foto+ kamera. Obejrzałam ich prace, widziałam że razem świetnie współpracują. Wiedzą kiedy nie można wejść w kadr i komunikacja w tym zespole jest na najwyższym poziomie.

Teraz zespół bądź DJ. Początkowo upieraliśmy się na zespół. Bo jak wesele bez zespołu? Podpisaliśmy umowę zachęceni opiniami pozytywnymi, jednak im bliżej wesela tym miałam więcej wątpliwości. Nie chcę mieć takich myśli co do żadnej osoby będącej częścią naszego dnia więc wysłałam im pocztą wypowiedzenie – przepadła nam zaliczka, jednak został święty spokój. Problem pojawił się wtedy,gdy 8 miesięcy przed naszą datą nie mogłam poszukać zastępstwa. Postanowiłam zaryzykować, napisałam na forum ślubnym „Kogo polecacie?” I dosłownie 3/4 odpowiedzi padło na pewnego DJ. Napisałam – tak, ma wolny termin! Jedyny w tym roku już, akurat na nasze wesele! Daniel pojechał podpisać umowę, tak trochę w ciemno – ale i tak jestem bardziej spokojna niż w przypadku tamtego zespołu.

Fajnie też możliwie wcześnie poszukać kurs przedmałżeński i nauki przedmałżeńskie. Mają one stosunkowo długą ważność i ograniczymy sobie stres w późniejszym czasie.

To wszystko załatwiliśmy rok wcześniej i jest to optymalny czas by te 4 główne rzeczy załatwić.

Oczywiście że są sale, zespoły czy kamerzyści bardziej i mniej oblegani. Nam się udało, może po prostu mieliśmy szczęście – na plus zadziałał też fakt że pobieramy się w październiku, w czasie gdy sezon ślubny powoli usypia. Aaa.. zapomniałam! Ja jeszcze rok wcześniej musiałam zapisać się do krawcowej. Jeśli kupujesz suknie w salonie, nie zaprzątaj sobie tym głowy tak wcześnie, będziesz mogła to zrobić na spokojnie później. Zapisałam się w grudniu, pierwsza przymiarka była w lipcu, teraz kolejna, we wrześniu jeszcze jedna i prawdopodobnie dwie w październiku – no cóż. Ostatnio wycinała 5 cm z talii więc poprawki musi nanosić na bieżąco.

W dalszej kolejności około pół roku przed ślubem umówiłam się do kosmetyczki i fryzjera. Fryzura ślubna u mnie była 3 miesiące przed ślubem, makijaż będzie dwa. Umawiając się tego dnia na zabiegi najlepiej najpierw wybrać się do fryzjera a później odwiedzić kosmetyczkę. Ślub mam na godzinę 16, fryzjer będzie o 10, spędzę tam 1,5 godziny – 30 minut na dojazd do domu – na godzinę 13 mam kosmetyczkę, więc wolna będę od godziny 14:30. Zostaje mi 1,5 godziny na ubranie się i przyjazd do kościoła. Dodam, że u nas nie będzie błogosławieństwa w domu – będzie ono dwa dni wcześniej. Inaczej, fryzjer byłby na 9 a kosmetyczna pewnie na 11-12.

Jeśli masz w planach powierzyć dekorację sali komuś, warto zadzwonić do florystek już teraz. Te najlepsze są mocno oblegane w sezonie. My robimy wszystko sami, dlatego miesiąc przed ślubem będę kompletnie nieosiągalna. Hand made w moim wydaniu może nie wygląda najpiękniej, ale jest w nim masa serca. Świadomość że oszczędzamy też blisko 3 tysiące złotych działa motywująco.

Trzy miesiące przed ślubem..

Idziemy do księdza z parafii z której pochodzimy, ale nie bierzemy w niej ślubu po akt chrztu i adnotacje o przebytym bierzmowaniu. My bierzemy slub u mnie, dlatego ja nie musiałam tego robić, za to Daniel odwiedził proboszcza, W przypadku gdy bierzecie ślub w zupełnie innej parafii każde z Was musi udać się po taki dokument. Jednak działa to tez  w drugą stronę – jeśli oboje jesteście z jednej i w niej bierzecie ślub to wszystkie dokumenty są już na miejscu i nie musicie zaprzątać sobie tym głowy.

Niedawno odwiedziliśmy też Urząd Stanu Cywilnego. Wpłaciliśmy stosowną opłatę i spędziliśmy tam godzinę, podpisując różne dokumenty.Między innymi deklaracje o przyszłym nazwisku żony, męża i dzieci z tego małżeństwa. Czekał nas tam też wywiad, o przeciwwskazaniach do zawarcia ślubu. Pod groźbą kary odpowiadaliśmy na zadane pytania „tak” lub „nie”. Standardowe pytania typu „czy jesteśmy spokrewnieni?” Dostaliśmy dokument, który trzeba przekazać księdzu z parafii w której będziemy brać ślub. Dodam, że taki dokument ważny jest 6 miesięcy, dlatego możecie zrobić to już wcześniej, my zdecydowaliśmy się poświęcić na takie sprawy dwa dni i działamy kompleksowo.

Trzy miesiące przed ślubem należy umówić się do księdza na spisanie protokołu. Udajemy się tam ze wszystkimi dokumentami wcześniej uzyskanymi tzn dowodem osobistym, dokumentami z USC, świadectwem ukończenia religii w szkole (czasem nie jest wymagane), dokumentem ukończenia nauk i kursu małżeńskiego oraz aktem chrztu jeśli go nie ma w parafii. Dostaniemy od księdza zaświadczenie które trzeba dostarczyć do parafii partnera. Dotyczy ono zapowiedzi, oczywiście za które mogą zażyczyć sobie opłaty. EDIT – Daniel mieszka już z nami 2 lata, prawo kościelne mówi że jak mieszkasz więcej niż 3 miesiące w parafii w której bierzesz ślub zapowiedzi w „parafii rodzinnej” nie są obowiązkiem.

My teraz w tym okresie dodatkowo rozdajemy naszej rodzinie zaproszenia. Przy okazji spotkań, imprez okolicznościowych czy wyjazdów. Bardzo zależy nam na tym, by każdy z zaproszonych przyszedł dlatego wolimy dać je troszkę wcześniej niż później słuchać tłumaczeń „że ja już sobie coś na ten dzień zaplanowałam”. Chociaż prawda jest taka, że dla chcącego nic trudnego i gdy komuś na nas zależy będzie na ślubie i weselu mimo przeciwności.

 

 

Kolejna rozpiska w innym poście.

Jeśli podobał Ci się wpis, zapraszam na nasz Facebook

Brak komentarzy

Odpowiedz

Nasz Instagram