Śledź nas na:
Blog - archiwum

Trzy miesiące własnej firmy – jak jest? Co nas zaskoczyło pozytywnie a co rozczarowało?

3 lipca 2019

Nie jesteśmy jeszcze wielkimi ludźmi sukcesu – być może kiedyś nimi będziemy, jednak na daną chwilę raczkujemy. Początki wszystkiego są trudne, a zwłaszcza prowadzenia działalności w naszym kraju. Wiele rzeczy mnie zaskoczyło pozytywnie ale jeszcze więcej negatywnie i wcale nie mam na myśli urzędów – chociaż z nimi też były przeboje… Mówię o ludziach, o takich samych jak ja i Ty. 

Może zacznę od tych miłych spraw – by było milej, bo wbrew pozorom jest fajnie a ja drugi raz zrobiłabym to samo i weszła do tej samej rzeki. Jest ciężko, ale to było moje marzenie – które małymi kroczkami rozwijam i dobijam do brzegu – chociaż aktualnie nie mam pojęcia gdzie mnie ta rzeka poniesie.

Firma otworzyła mi nowe drogi.

Dzięki temu że jestem już przedsiębiorcą, mogę wystawiać faktury mam więcej zleceń. Przez okres mojego „macierzyńskiego” nie przyjmowałam nic nowego, a gdy ktoś zgodził się poczekać do mojego powrotu „na rynek” będzie obsługiwany właśnie teraz. Wiele zleceń traciłam własnie przez to, że firmy chciały fakturę a ja działałam tylko na podstawach umowy o dzieło. Teraz, po opłaceniu ZUSu, biura rachunkowego, urzędu skarbowego czy najzwyklejszego newslettera – wychodzę na takim samym poziomie, jak przedtem. Teraz jestem jednak „na swoim” i widzę że będzie lepiej.

Mogę też tworzyć coś swojego, nie reklamować coś „cudzego”.

Marzyłam o czymś swoim. pierwszą taką rzeczą był blog. To moje miejsce i nikt mi go nie zabierze. Jednak przyszedł taki moment że przestało mi to wystarczać. Chciałam coś fizycznego, coś co uszczęśliwi i mnie i Ciebie. Do tego potrzebna była mi firma – kolejny raz pokazuje mi, że było warto zaryzykować. Jeden produkt (a raczej cztery) już jest (a raczej są!). A w kolejce jest jeszcze chyba 50 innych, taką mam głowę i zeszyt zalany pomysłami. Aktualnie moja głowa jest pusta – ze zmęczenia i braku snu. Jednak w ciąży moja kreatywność zaskakiwała wszystkich i każdy najmniejszy pomysł zapisywałam. Tym sposobem, mam plany na kolejne dwa lata chyba! I nikt mi tego nie odbierze. Mam swoje miejsce, płacę i mogę tworzyć.

Czy coś straciłam?

Aktualnie jest tak, że firma wychodzi miesięcznie za zero. Zdarzył się jeden miesiąc w którym miałam 120 zł na plusie. Bajka! Nikt nie mówił że będzie kolorowo. Jednak ja widzę że to wszystko co dzieje się teraz wewnątrz firmy przyniesie kiedyś coś fajnego. Staram się każdą złotówke inwestować dalej. Nie zostawiam nic dla siebie – nie zarabiam, nie dostaję „wypłaty”. Obiecałam sobie, że tak będzie przez najbliższy rok. Każda złotówka którą zarobię do czasu gdy Maciej będzie miał rok – idzie w rozwój firmy. Dopiero po tym czasie zacznę wypłacać sobie stałą pensję. Być może dlatego jeszcze się nie zniechęciłam i nadal wierzę że będzie pięknie?

Spodziewałam się że będzie też coś co mnie zaskoczy.

Udało się to już w pierwszym tygodniu działania firmy pani z Urzędy Skarbowego. Non stop chciała jakieś nowe dokumenty. Biegałam, donosiła. Coś ciągle było nie tak, a to jeden kod uznała za niepotrzebny i musiałam wyjaśniać dlaczego jest. Kolejnym razem prosiła o wyjaśnienia odnośnie tego, jak mamy zamiar sprzedawać książki skoro nie mamy drukarni. Telefonicznie nic nie załatwiłam, musiałam pojechać z pismem na którym wyjaśniłam że drukiem zajmuje się drukarnia, my je tylko piszemy, ilustrujemy a później sprzedajemy. No i kontrola… oczywiście musieli przyjść do mieszkania i zobaczyć czy firma jest. Była – dlatego temat już chyba jest zamknięty. Oby.

Ale rozczarowanie moje sięgnęło nieba gdy zobaczyłam jacy są ludzie…

Kurcze! Aż przykro mi się o tym pisze, ale wiem że wiele osób prowadzących firmy ma taki problem. Teraz już wiem, jednak wcześniej nie miałam o tym pojęcia. Może obiło mi się to o uszy, ale nie skupiałam na tym swojej uwagi bo wcale mnie to nie dotyczyło. Są ludzie i „ludzie”. Przykro mi, gdy spotyka mnie sytuacja w której poświęcam swój czas na wykonanie zlecenia a druga strona mnie kompletnie ignoruje. Pięknie jest do momentu realizacji – a gdy już sprawa jest prawie zamknięta i czekamy na pieniądze za swoją pracę kontakt się urywa.

Przecież po drugiej stronie monitora jest taki sam człowiek jak ja. Nie lepszy, nie gorszy. Taki sam!

A potrafi zrobić takie świństwo. Dla mnie jest to zupełnie nie do ogarnięcia. Jestem zdumiona że takie sytuacje mają miejsce. Jak można nie szanować ludzi i ich pracy czy poświęconego czasu na wykonanie zadania. Nie spotkałam się z czymś takim gdy pracowałam na umowy o dzieło – ale być może trafiałam na dobrych i sprawiedliwych ludzi. Teraz, to jest nagminne. Płacenie na czas jest momentami dla niektórych problematycznie i rozumiem spóźnienia 1-3 dni. Bo jest weekend, bo ktoś miał urlop, bo ktoś zachorował – dużo rozumiem. Jednak gdy już mówimy o miesiącu czy dwóch to coś zaczyna być nie halo i śmierdzi na kilometr.

A jakie Ty masz doświadczenia z firmami?
Podjęłabyś się tego?

 

Jeśli podobał Ci się wpis, zapraszam na nasz Facebook

Brak komentarzy

Odpowiedz

Nasz Instagram