Śledź nas na:
Blog - archiwum

Jak pozbyć się blizn? Co zrobiliśmy, by pozbyć się kompleksu?

22 lipca 2020

Jestem pewna, ze spora część z Was posiada jakąkolwiek bliznę. Niektóre duże, inne małe. Te, po przebytych operacjach czy upadkach i te, które powstają chociażby podczas procesu dojrzewania czy na etapie rosnącego brzuszka przyszłej mamy.

Ja zaczęłam ostatnio liczyć z ilu egzemplarzy składa się moja kolekcja. Nie starczyło mi palców u rąk. Następnie chwyciłam moje dzieci i o dziwo… było podobnie a są jeszcze tacy mali. O mężu nie wspominam, on prowadził bardzo szalone życie kawalera a teraz jech mechanikiem więc nie ma dnia by nie wrócił ze skaleczeniem ręki czy innej części ciała – od stóp do głów jest chodzącym okazem zadrapań, skaleczeń i blizn.

Na szczęście, wiele z nich udaje się ukryć pod ubraniami.

Moje, na brzuchu są ogromne – ciążowe. Pogodziłam się z nimi 7 lat temu, chociaż było ciężko. Jest jednak jedna, na którą nie mogę patrzeć. Nie mam z nią dobrych wspomnień – jak z rozstępami, które były efektem ciąży a dzięki niej mam 3, a za moment czwórkę wspaniałych dzieci. Moja duża blizna na brzuchu powstała na skutek oparzenia herbatą. Jako dziecko, biegałam po domu podczas jednej z imprez rodzinnych. Wleciałam do kuchni, w momencie gdy gospodynie szykowały kawy i herbaty. Wylało się na mnie trochę wrzątku – szybka akcja mojego taty z prysznicem uratowała moje ciało. Dzięki czemu została blizna na brzuchu, a nie na znacznie większej powierzchni. To mój kompleks.

Dalej są blizny na nogach!

Tez nic miłego. Jako dziecko, miałam halluxy – możesz sobie wygooglować co to takiego. W 4 klasie szkoły podstawowej rodzice opłacili mi operację ich usunięcia, przez co moje stopy ozdobione są kilkoma bliznami. Wiem, że była konieczność jej przeprowadzenia jednak ciężko mi patrzeć na coś, co szpeci ciało. Blizny pooperacyjne nie kojarzą się z czymś miłym, jednak są sytuacje że bez nich nasze zdrowie bądź życie byłoby zagrożone – dlatego je mimo wszystko apceptuje. O kolanach nie wspomnę, jako dziecko przewróciłam się na schodach i rozcięłam to miejsce dość głęboko. O szpitalu i szyciu mogłam zapomnieć, więc plaster uratował sytuację. Do dziś mam pamiątkę.

 

A najlepszą pamiątkę mam po placu zabaw!

Kojarzysz taki bączek na którym można się kręcić dookoła? Nie znam nazw karuzel, ale na bank wiesz o co chodzi. Kręciłam się z innymi dziećmi na tej karuzeli i gdy była rozpędzona to z niej zeskakiwaliśmy. Tak samo było z huśtawkami, konikami i „pociągiem” – nasze pokolenie to zna. Wracając do historii… zeskakiwałam z tej karuzeli i pech chciał że zahaczyłam palcem o ten łańcuszek, który służy do zabezpieczenia przed upadkiem. Rozerwałam sobie palec wskazujący. Zobaczyłam dosłownie „mięso” na wierzchu i pobiegłam do domu. Lata były jakie były, kolejny raz do szpitala na szycie nie pojechałam (a zdecydowanie powinnam)- moja mama przykleiła plaster dość ciasno teraz moją rękę zdobi piękna, krzywa blizna.

Takich historii mam całą masę, kiedyś dzieci bawiły się chyba troszkę inaczej niż teraz i efekty tych szaleństw do dziś mamy na swoich ciałach. Mnie jednak boli serducho gdy widzę blizny u moich dzieci. Wiem, że wielu sytuacji mogłabym uniknąć, ale z drugiej strony… to są dzieci i mają prawo poznawać świat, biegać, dotykać, skakać… nie uchronimy ich przed wszystkim.

Antoni miał szyte czoło w okolicy pierwszego roku życia.

Szczerze, nawet nie pamiętam kiedy to dokładnie było, chcąc wrócić do tego dnia przed oczami mam tylko wielką ranę na jego głowie. Rozchodziła się na boki, bo chociaż była dość krótka, była głęboka. To był jeden z gorszych dni w moim życiu. Ten pościg do szpitala, ten bieg, te nerwy, te łzy… wyproszono mnie z sali. Nie na siłę, grzecznie i z kulturą ratownik medyczny zapytał, czy może mi pomóc go potrzymać a ja wyjdę w tym czasie na korytarz. On się nim zajmie, będzie bezpieczny a ja… mam się uspokoić bo zaraz dostanę go na ręce i będę musiała sprawić by przestał płakać. Inaczej, szwy które mu właśnie zakładają mogą się zerwać. Posłuchałam, ale krzyk mojego dziecka był tak głośny, że nie byłam w stanie dojść do siebie.

Wyliśmy razem na tym korytarzu jeszcze dłuższą chwile. Po badaniach, wróciliśmy do domu i do dziś nie mogę wybaczyć sobie co się wtedy stało.

Każdego dnia widzę bliznę na jego czole. 

Przypominam sobie wtedy jego strach, ból, łzy. Pamiętam te obrazy, bo ciągle siedzą w mojej głowie. Pamiętam moje przerażenie i absolutnie żadnej matce nie życzę tego samego. Chcąc ukryć pamiątki tamtych dni postanowiłam działać różnymi środkami i odnajdując domowe sposoby na blizny pooperacyjne, działałam. Dla niego, by nie powodowała kompleksu i dla mnie, by chociaż trochę ukryła moje wyrzuty sumienia. Masowałam bliznę, działałam naturalnymi środkami, korzystałam z plastrów, kupiłam żel na blizny i maść na blizny. Osiągnęliśmy efekt, który nas zadowala. Zminimalizowaliśmy jej widoczność, a także wielu innych które ja i dzieci mieliśmy.

Zdradzę Ci teraz patent na to, co moim zdaniem nam najbardziej pomogło. Żel od Contractubex. Jednak jest to lek, więc musisz zasięgnąć porady lekarza.

Obszary jego zastosowania to:

  • oparzenia termiczne,

  • otarcia i skaleczenia,

  • zabiegi chirurgiczne,

  • leczenie operacyjne haluksów,

  • laseroterapii tatuaży.

Żel zawiera 3 substancje czynne, wspomagające proces gojenia skóry i regulujące wytwarzanie tkanki blizny: heparynę, wyciąg z cebuli i alantoinę. Współdziałanie tych składników w szczególności reguluje syntezę kolagenu, będącego głównym białkiem tkanki łącznej.

Jedno jest pewne. 
Jeśli jakaś blizna skutecznie utrudnia Ci funkcjonowanie – koniecznie zajmij się nią.
Nie musi powodować dyskomfortu i kompleksów. 

 

 

Jeśli podobał Ci się wpis, zapraszam na nasz Facebook

Brak komentarzy

Odpowiedz

Nasz Instagram