Śledź nas na:
Blog - archiwum

Czy praca z dzieckiem, to nadal praca? A może walka o każdą minutę? Jak pracować z dzieckiem, by się udało.

23 września 2019

Nie mam zamiaru ściemniać, słodzić i naciągać faktów. Praca z dziećmi, to nie praca. Nie da się tego pogodzić, coś zawsze będzie kosztem czegoś. Albo skupiasz się na wychowywaniu dzieci, albo na rozwoju zawodowym. Nie ma opcji że w 100% poświęcisz się obu sprawom. Możesz wmawiać sobie że się uda, ale tak nie jest. A skąd to wiem? Bo od pół roku prowadzimy działalność gospodarczą z dziećmi i nigdy nie było nawet najmniejszej szansy na to, by ogarnąć to idealnie.

Idealnie to znaczy?

Wyobraź sobie, że musisz skończyć zlecenie do 10:00 a tu… siku w pampersie, kanapkę trzeba przygotować do szkoły, a to podskoczyć do sklepu po papieru kolorowy bo koniecznie na dziś potrzeba. Może tez być tak, że po prostu musi się przytulić, pogadać… Wiesz, musisz się skupić na pracy a dziecko koniecznie tego chce. Teraz, zaraz – na już! Gdy pracujesz w domu i masz małe dzieci bez jakiejkolwiek pomocy – co robisz? Idziesz zrobić kanapkę, kupić papier i się przytulasz. Cierpi na tym zlecenie, bo ni jak nie ma szansy by je wykonać na czas.

A teraz w drugą stronę. Tłumaczysz dziecku, że mama musi popracować i ma zająć się chwile sobą. Starszak zrozumie, ewentualnie dasz na chwilę tablet i będzie „z głowy”. Niemowlakowi nie wytłumaczysz – bujasz ręką bujaczek na którym leży i błagasz by nie ryczał, bo koniecznie musisz porozmawiać teraz na skajpie. Starszak cierpi bo nie ma mamy, ale Ty masz zlecenie. Niemowlak cierpi – bo mama buja nim na wszystkie strony by ta rozmowa przebiegła bez zakłóceń.

Jak to pogodzić?

Nie wiem. Szczerze Ci powiem, że jeszcze tego nie opracowałam do końca, napiszę Ci jak to wygląda u mnie – być może skorzystasz. Tak ciężko nie pracowaliśmy nigdy, ale cel do którego dążymy jest tak duży, że po prostu musimy. Wiesz jak dobrze działa dobra motywacja na człowieka, prawda?

Po pierwsze – nadrabiam najwięcej wieczorami i nocą. Pracuje kosztem czasu z rodziną. Gdy wraca mój mąż wcześniej z pracy przejmuje dzieci, a ja mam chwilę by działać. Niestety, ostatnio pracuje bardzo, bardzo dużo dlatego wpada do domu tylko wieczorami. Kąpie dzieci, usypia i sam idzie spać – a wtedy ja siadam do swoich zleceń. Jest 24 a nawet 1 czy 2 w nocy gdy uda mi się wszystko skończyć. A kolejny dzień nie zaczyna się później… budzik dzwoni o 6!

Opracowałam sobie jednak metodę pracy.

Nie jest ona idealna, bo nadal szukam czegoś lepszego. Na czym polega ta metoda? Pracuję, gdy Maciej śpi a starszaki są w placówkach – zajmuję się domem, gdy Maciej jest pełen życia a dzieci są w domu… Początkowo drzemki, brak dzieci czy każdą wolną chwilę wykorzystywałam na robienie obiadu, sprzątanie, pranie, prasowanie czy kawę. O ja! Dokładnie tak marnowałam czas… mówiłam sobie, że robię wtedy to wszystko szybciej. Największa bzdura jaką słyszałam – a sama sobie to wkręcałam.

Dlatego teraz pracuję gdy mam ciszę – ale tak naprawdę intensywnie działam. A gdy mam dzieci, całą trójkę w domu to kombinuje z obiadem. Blanka miesza gzik, Antoni obiera ziemniaki, pies liże Macieja po stopach a ja rozpakowuje zmywarkę… każdemu znajduję zajęcie! I chociaż jemy gzik z grudkami, ziemniaki obrane w kwadraty a Maciej ma „stopy dziadka” od lizania psa… wiem, że ten sposób jest lepszy od tego poprzedniego. Sprzątamy też razem… Blanka ściera kurze i myje lustra (mam w nosie że są smugi, ważne że jest czyste!), Antoni odkurza, Maciej nadal leży – ale tym razem na Macie, na brzuszku. A ja? Powieszam bądź ściągam pranie czy pakuję Wasze paczki.

Kiedy jest czas na odpoczynek?

O dziwo, każdego dnia znajduję taką chwilę. Jeśli nie uda się w domu, podczas porannej kawy – zabieram dzieci na plac zabaw. A sama koniecznie w kubku termicznym parzę herbatę. Delektuje się ciszą, spokojem i obserwuje dzieci. Nauczyłam się odpoczywać w ten sposób, bo nie było innej szansy. Kiedyś ubolewałam nad swoim życiem. Narzekałam na brak wyjść, na chęć powrotu do ludzi…

Są takie dni, gdy faktycznie mi tego brakuje, ale przychodzą już sporadycznie. Doceniam to, co daje mi moja praca. Doceniam każdego dnia to, że mam wspaniałą trójkę dzieci w domu. Znalazłam sobie taką ilość obowiązków, że zwyczajnie brakuje mi czasu na użalanie się nad swoim losem. Jestem wdzięczna za to, dokąd prowadzi nas miejsce które tworzymy od sześciu miesięcy.

Powiedz mi proszę, jaki jest Twój sposób na pracę z dziećmi.
Wiem że jest niemożliwy do zrealizowania w 100%, ale może razem stworzymy idealny poradnik 🙂 

Jeśli podobał Ci się wpis, zapraszam na nasz Facebook

1 komentarz

  • Madka roku 23 września 2019 at 17:18

    Dobry wpis! Znam dobrze ten problem. Ja częściowo pracuję na etacie, i tu mogłabym napisać epopeje na temat, co się czuje, jak się pracuje w nowym miejscu od 3 tygodni, a tu dzwonią że żłobka, że coś Tuptuś niezdrowo wygląda… Poza tym próbuję pisać. I próbuje, to dobre słowo. Ze dwie bajki powstały nocami, jedna historia podczas kilku dni urlopu, gdy posłałem dzieci do placówek i gorączkowo pisałam, pisałam, pisałam… A teraz mam w głowie pomysł na książkę, i nijak nie mogę znaleźć czasu, aby to z siebie wyrzucić do komputera. Nocami moja kreatywność leży i kwiczy, a w dzień brakuje mi tej jednej, dwóch godzin dla siebie. Bardzo to frustrujace.

  • Odpowiedz

    Nasz Instagram